Nosy Be – Nosy Iranja – Nosy Komba – Nosy Tanikely – Nosy Sakatia
09.2018 r.
Afryka – piękno, prawda, prostota.
Afryka to nie tylko cudowne krajobrazy i niezliczone gatunki zwierząt i roślin – tutaj magię tworzą ludzie.
Tu nie ma znaczenia ile posiadasz, ale jakim człowiekiem jesteś, a uwierzcie mi – każdy dzień to weryfikuje. Powinniśmy uczyć się od mieszkańców Czarnego Lądu jak przemieniać każdą chwilę w coś wyjątkowego, jak w każdej najmniejszej rzeczy czy zdarzeniu odnaleźć szczerą radość.
Afryka pochłania – to, czego tam doświadczyłam, zostanie ze mną na zawsze.
Nie tak dawno wróciłam z Madagaskaru. W głowie mam setki dźwięków, myśli, a przed oczami ciągle przewijają się dotychczas nieznane mi obrazy.
Potrzebowałam trochę czasu, abym mogła to wszystko sobie uporządkować, a następnie podzielić się tym z Wami.
Jestem 😊 Serdecznie zapraszam na pierwszy wpis z Madagaskaru (będą dwa), w którym przedstawię kilka informacji organizacyjnych oraz ogólne wrażenia i wiadomości na temat tego miejsca. W drugim poście szczegółowo opiszę bezpieczeństwo, choroby spotykane na Madagaskarze oraz nasze destynacje i przygody. Zapraszam ! 😊
Ubiegły rok akademicki był ciężki i szalony – chyba nie jest trudno wyobrazić sobie szósty, ostatni rok medycyny. Nagrodą za jego ukończenie były 3 wakacyjne, ciepłe miesiące spędzone na nauce do Lekarskiego Egzaminu Końcowego, który odbył się na koniec września 😀 Było bosko 😀 Do sedna – nie darowałabym sobie, abym nie wyjechała – cały rok marzeń, wyrzeczeń, zaciskania pasa, odkładania pieniędzy i dorabiania po szpitalnych zajęciach poszedłby na marne – ten, kto mnie zna, wie, że jestem mistrzem oszczędzania na wszystkim i mogłabym udzielać z tego korepetycji 😀
Moją towarzyszką podróży była koleżanka z roku, Gabrysia. Całe planowanie wyjazdu było podyktowane jedynym ograniczeniem – czasem. Nie mogłyśmy pozwolić sobie na długi wyjazd oraz przemieszczanie się z miejsca w miejsce na Madagaskarze, ponieważ między Lekarskim Egzaminem, a rozpoczęciem pierwszej pracy było niewiele dni.
Aspektem, który również wzięłyśmy pod uwagę myśląc o Afryce było to, że wybierałyśmy się tam same, bez żadnego mężczyzny. Wiele razy słyszałam, że mało osób jeździ do Afryki samodzielnie, przeważnie są to wyjazdy objazdowe, organizowane przez biura podróży.
Na stronie Itaki znalazłyśmy bezpośredni lot czarterowy (z Warszawy) włoskimi liniami Blue Panorama (leciałyśmy około 10,5 h w jedną stronę) na malgaską wyspę Nosy Be. Miałyśmy szczęście, bo dotychczas z Europy na tą wyspę można było dolecieć bezpośrednio tylko z Włoch – możliwość lotu z Polski trwa zaledwie od 4 miesięcy. Owszem, dotychczas można było dolecieć tam z Polski z trzema przesiadkami i o wiele drożej. Bezpośrednie, czarterowe bilety z których skorzystałyśmy mieszczą się w przedziale od 2500 do 3500 zł w dwie strony za osobę, w zależności od daty wylotu.
Idąc na kompromis i myśląc o bezpieczeństwie podczas pierwszego pobytu w Afryce i o tym, że tak naprawdę nie możemy udać się tam aż na dwa tygodnie (no dobra, nie ukrywam, że chciałyśmy również wypocząć i zrelaksować się po ostatnim studenckim roku), postawiłyśmy na jeden z hoteli oferowanych przez Itakę. I przyznam – to był strzał w dziesiątkę i bardzo dobry pomysł.
Codziennie o świcie wyruszałyśmy same w głąb wyspy odkrywać nowe miejsca i poznawać malgaską kulturę, a po powrocie do hotelu nie musiałyśmy martwić się o ciepły posiłek oraz dach nad głową – a uwierzcie, w podróżowaniu na własną rękę te dwa aspekty czasem spędzają sen z powiek 😀 Więc powiem jedno – upiekłyśmy dwie pieczenie na jednym ogniu – zaspokoiłam swój głód przygód, odkrywania, poznawania i doświadczania w zupełności, oraz odpoczęłam jak nigdy – a dodam nieskromnie, należało mi się 😀
Jeżeli chodzi o ceny, nasz wyjazd zaplanowałyśmy już w lipcu i ucząc się przy biurku, kiedy inni bawili się i plażowali beztrosko, my po cichutku odliczałyśmy dni do końca września. Pakiet all inclusive (lot plus wybrany przez nas hotel – Orangea) z Itaki w miesiącach czerwiec – styczeń waha się od 4000 do 6 tysięcy za 8 dni, w zależności od daty wylotu. Niestety, cena nie jest mała, ale na pewno czas spędzony tam jest wart każdych pieniędzy, a jej stosunek do jakości jest naprawdę w porządku. Hotel oraz obsługa nas oczarowali. Kompleks utworzony z małych domków oraz bungalow’ów , które wtapiały się w bujną, egzotyczną roślinność pięknego tropikalnego ogrodu, tworzył klimat afrykańskiego raju. Od siebie dodam, że warto zarezerwować pokój lub bungalow z widokiem na ocean – nie ma nic przyjemniejszego niż poranna kawa na balkonie z takim widokiem. Obsługa, którą stanowili młodzi Malgasze była naprawdę szczerze uprzejma, miła i można było wyczuć to od samego początku, nic w stylu „muszę się uśmiechać na siłę bo taką mam pracę”. Niektóre osoby nawet zaczęły uczyć się zwrotów w języku polskim, co było naprawdę miłym akcentem 😊
Oczywiście, jeżeli ktoś może pozwolić sobie na dłuższy pobyt, warto poszukać kwater prywatnych – podróż wyjdzie taniej, tylko … ja widziałam większość tych prywatnych kwater na wyspie Nosy Be. W większości są to albo wypasione pensjonaty, albo lepianki znajdujące się na poboczach wiosek lub oddalonych o wiele kilometrów od miejsca najmniejszego przejawu życia – tak, mogłabym tam zamieszkać, ale tylko z grupą kilkorga znajomych, nigdy sama lub we dwie osoby – mimo tego, że wiele już miejsc w życiu zobaczyłam, a na Madagaskarze nawet przez chwilę nie czułam się zagrożona lub wystraszona – wiem, że mieszkając sama w prywatnej, oddalonej kwaterze pewnie byłabym baaaardzo zaniepokojona 😀 Może to kwestia przyzwyczajenia do Afryki ? Może to kwestia tego, że nigdzie wcześniej nie zauważyłam i nie widziałam tego, co zobaczyłam tam? Może za czwartym razem, kiedy odwiedzę ten kontynent, głupi i nieuzasadniony strach przed nieznanym zniknie? Póki co pierwszy raz podróżowałam sama bez mężczyzny, z koleżanką i naszym głównym założeniem jadąc tam było odstresowanie – nie dopuszczałyśmy możliwości żadnych obaw czy niepokoju 😊
Kilka zdjęć i filmik z hotelu :
Teraz chciałabym przejść do ogólnego opisu kilku aspektów, jakimi są : pierwsze wrażenie, ludzie, bezpieczeństwo i choroby oraz natura i zwierzęta.
1. PIERWSZE WRAŻENIE
Lot, mimo tego, że trwał 10, 5 h nie był męczący. Radzę jednak sumiennie spacerować po samolocie i co jakiś czas zmieniać pozycję snu, a jeżeli są takie wskazania – zastosować leki – ja niestety zasnęłam i spędziłam kilka dobrych godzin powyginana w szpagat, co skutkowało pierwszym w życiu obrzękiem nóg – przez kilka dni miałam stopy jak słoń 😀
Lotnisko na Nosy Be to krótki pas startowy wychodzący „do oceanu” z dodatkowym fragmentem wylanego betonu stanowiącym miejsce postojowe samolotu (wszystko znajduje się w środku lasu). Jednak nie ma co się bać – widoki zarówno w czasie lądowania jak i startu są nieziemskie, a dzięki „polowym” warunkom lotniska wszystko od samego początku przybiera magiczną atmosferę (krótkie ujęcie ze startu znajduje się na początku posta). Ruch lotniczy nie jest duży – samoloty z Polski lądują tam raz w tygodniu, natomiast codziennie przylatuje jeden samolot z Włoch.
Do naszego hotelu wiózł nas malutki busik. Na Nosy Be wokół wyspy znajduje się jedna, utwardzana droga, będąca drogą główną – jednak nikt nie jeździ tam szybciej niż 50 km/h – droga jest dziurawa jak ser i tak wąska, że któryś z samochodów jadących w przeciwną stronę jest zmuszony do zjechania na pobocze.
Wyjeżdżając z terenu lotniska i widząc to, co dzieje się za szybą, czułam się tak, jakbym była w innym świecie. Pierwszy raz w życiu doświadczyłam czegoś, co trudno jest opisać. To tak jakbyś siedział w kinie i ktoś odtworzyłby trójwymiarowy film National Geographic o Afryce. Tyle, że ja to widziałam na własne oczy. Nigdy żadne inne miejsce na ziemi nie zrobiło na mnie od samego początku takiego wrażenia jak Afryka. To jest zupełnie coś w 100% innego niż nasz codzienny świat. Wszystko było inne. Ludzie, krajobraz, zapach powietrza dostającego się do wnętrza samochodu przez otwarte do połowy okno.
Afryki nie da się do niczego porównać. Ma autonomię na całą atmosferę, która się tam znajduje. Przez całą, godzinną drogę do hotelu nie zamieniłam z Gabrysią ani jedno słowa – jak zahipnotyzowane patrzyłyśmy na zmieniające się przed oczami obrazy.
Droga, prowadząca przez egzotyczny las, malutkie wsie z domkami utworzonymi z kawałków blachy, kobiety piorące w rzekach, noszące na głowach kosze lub miski, czy gotujące w żeliwnych naczyniach na ogniskach znajdujących się przed domami, mężczyźni pracujący w polu, setki dzieci biegających samopas, większe miasteczka, w których z każdego miejsca wydobywała się gorąca, afrykańska muzyka, tworząca klimat znany mi dotychczas tylko z teledysków, ciągnące się kilometrami plaże usłane palmami i … prawie żadnych turystów – Madagaskar nie jest jeszcze popularnym kierunkiem – odwiedzając plaże, miasteczka i wsie na palcach jednej ręki mogłyśmy zliczyć przyjezdnych.
Po wyjściu z busa jedynym zdaniem które dałam radę wypowiedzieć było : Zdajesz sobie sprawę, gdzie my w ogóle jesteśmy ? 😀
Witajcie na Nosy Be, witajcie na Madagaskarze, witajcie w Afryce 😊
2. LUDZIE I ŻYCIE CODZIENNE
Nosy Be w języku malgaskim oznacza „duża wyspa”. Zamieszkuje ją około 60 tysięcy mieszkańców. 50 procent Malgaszy jest wyznawcami tradycyjnych religii afrykańskich, około 40 procent stanowią chrześcijanie, 7 procent ludności to muzułmanie, reszta społeczności to wyznawcy innych religii. Językami obowiązującymi na wyspie są język malgaski oraz język francuski – warto o tym pamiętać przed wyjazdem i spakować do torby rozmówki francuskie – my o tym nie wiedziałyśmy i miałyśmy duże problemy w porozumiewaniu się za pomocą języka angielskiego.
Najczęstszym skojarzeniem związanym z Afryką jest bieda. Nie bez przyczyny kontynent ten nazywa się „trzecim światem”. Na Madagaskarze bieda jest widoczna. Widać ją pod postacią miejsc, w których mieszkają Malgasze, uszkodzonych ubrań oraz braku bieżącej wody i prądu w zdecydowanej większości wiosek – niektóre wsie składają się na panel słoneczny (są wielkości małego zeszytu), dzięki któremu setka mieszkańców może posłuchać radia czy naładować należący do całej wsi telefon komórkowy.
Na Nosy Be głód nie jest zauważalny – Malgasze mieszkający na tej wyspie mają pod dostatkiem ryb, kalmarów, krewetek, ośmiornic oraz wszelkich owoców, dlatego nie chodzą głodni. Najczęściej jedzonym przez nich mięsem jest mięso zebu – zwierzęcia przypominającego naszą rodzimą krowę.
Podstawą każdego posiłku jest ryż. Wiecie, jak Malgasze uzyskują słodką wodę, która na wyspie jest towarem deficytowym (nawet w hotelu nie można było jej kupić) ? W słonej wodzie gotują ryż, a to, co zostanie już po jego ugotowaniu przelewają do kubków i piją. To jest słodka woda.
Ogólnie rzecz biorąc, wyspy, które odwiedziłam w czasie pobytu na Madagaskarze, były bardzo czyste – każdy rodzaj śmieci zostaje przetworzony na nowo. Nie ma tam plastikowych butelek – dostępne są wyłącznie szklane. Malgasze wiedzą, jak podarować każdej rzeczy „drugie życie”.
Status majątkowy mieszkańców Madagaskaru można łatwo rozpoznać na podstawie tego, w jakich miejscach mieszkają i czym się zajmują. Mam nadzieję, że nikogo nie urazi przedstawiony przeze mnie podział, ponieważ na Madagaskarze jest on normą.
„Najbogatsi” Malgasze pracują zazwyczaj w hotelach lub restauracjach, których właścicielami są Włosi, albo mają własne biznesy – są tzw. „beach boy’ami”, oferującymi lokalne wycieczki osobom przyjezdnym. Nie można tutaj pominąć również władzy, która jest skorumpowana w 100 procentach – już po wyjściu z samolotu w czasie kontroli musiałyśmy wręczyć „co łaska” czyli mały „gift” jak nazywają to celnicy, aby nikt nie przeszukał nam walizek.
Policja? We wszystkich tuk-tukach i samochodach znajdują się małe kieszonki przeznaczone na drobne nominały, które po cichutku wręczane są mundurowym w razie kontroli pojazdu. Nikt się z tym nie kryje, nikt się tego nie wstydzi, to wszystko jest tutaj na porządku dziennym. Do grupy bardziej zamożnych Malgaszy należą również kobiety, których praca polega na „umilaniu” czasu starszym Włochom. Sponsoring kwitnie również w tej części świata, przy czym nie jest to powód do wstydu – Malgaszki czują się wręcz namaszczone i wyróżnione, że to właśnie one zostały wybrane na „wakacyjne partnerki”. No cóż, widok napalonego dziadka idącego za rękę z nastoletnią dziewczyną zawsze będzie wywoływał u mnie niesmak.
Malgasze trudniący się opisanymi powyżej zawodami mogą pozwolić sobie na mieszkanie w miasteczkach, w małych, betonowych domkach (chciałabym zwrócić uwagę, że niezależnie od majątku mieszkania Malgaszy są w 90 procentach jednoizbowe).
Mniej zamożni mieszkańcy zajmują się handlem – ich życie od świtu do zmierzchu płynie na bazarach. Możemy od nich kupić różne rzeczy – począwszy od różnych gatunków rumu, z których Madagskar jest znany, przez paloną kawę, wanilię, cynamon, kakao, olejki ylang ylang z których powstają perfumy channel aż po rękodzieła wykonywane w drewnie.
Do grupy tej zaliczają się również kierowcy tuk – tuków – podstawowego wyspiarskiego środka transportu. Mieszkają oni zazwyczaj w małych domkach z blachy lub drewna znajdującymi się na obrzeżach miast.
Najmniej zamożną grupę stanowią osoby zajmujące się pracą na roli i połowami. Mieszkają one w małych wioskach, w jednoizbowych pomieszczeniach utworzonych z kawałków blachy lub drewna. Wymiary „mieszkania” nie są większe niż 2×3 metry.
Muszę dodać, że bez względu na miejsce i metraż „mieszkania”, pradziadkowie, dziadkowie, rodzice, dzieci i wnuki mieszkają w jednym domu. Rodzina dla Malgaszy stanowi największą wartość, a najważniejszym dniem w życiu jest dzień własnej śmierci – dlatego też w razie śmierci któregoś z członków rodziny wszyscy oddają swoje odłożone pieniądze oraz skarby, aby wyprawić mu najznakomitszy pochówek.
No i najważniejsze – przeciętne dzienne wynagrodzenie Malgasza wynosi około 1 euro (walutą obowiązującą na Madagaskarze są ariary, mieszkańcy przyjmują również euro, natomiast obrót dolarami możliwy jest w niewielu miejscach). Nie trudno jest uzmysłowić sobie, że to niedużo, skoro na jedynym stoisku „papierniczym” w większym miasteczku cena zwykłego zeszytu wynosi 2 euro. 92,9% populacji żyje za mniej niż 12 zł dziennie. Dlatego tak ważna jest pomoc, zarówno materialna, jak i polegająca na wspieraniu malgaskiego rodzimego rynku pracy poprzez kupno towarów tam wyrabianych. Coraz częściej słyszy się o zbiórkach ubrań czy przyborów szkolnych z intencją wysłania ich na Madagaskar. Większość osób, która przyleciała razem z nami zaopatrzona była w rzeczy, którymi chciała podzielić się z mieszkańcami. My również przywiozłyśmy walizę pełną ubrań, zeszytów i długopisów. Radość bijąca z twarzy obdarowanych osób – bezcenna.
80% mieszkańców Madagaskaru to analfabeci. Na Nosy Be szkoły znajdują się jedynie w większych miasteczkach, dlatego większość dzieci nie uczy się – nie mają jak tam dojechać. Nie ukrywam, że większość dzieci oraz młodzieży nie uczy się, ponieważ od małego są zobowiązane pomagać rodzicom w polu lub przy połowach – po powrocie do domów nie mają chęci ani siły na naukę.
Proszono nas, aby nie wykorzystywać niewiedzy osób pracujących na straganach – w większości nie potrafią one dodawać, o mnożeniu nie wspominając – za wszystkie zakupione produkty trzeba płacić oddzielnie. Wyjątek stanowią małe kioski pełniące role lokalnych „hipermarketów” – tam pracują już osoby wykształcone, czyli takie, którym dodawanie nie sprawia problemu (w sklepach rzadko można znaleźć kalkulator, a tym bardziej kasę).
Jeżeli chodzi o Afrykę, na pewno trzeba poruszyć temat dzieci. Jeszcze nigdzie nie widziałam ich w takiej ilości w przeliczeniu na metr kwadratowy ! 😀 Dzieciaki były wszędzie ! Od rana do późnych godzin wieczornych bawiły się samopas na uliczkach wsi i miasteczek. Nikt ich nie pilnował.
Nie dało się przejść przy nich niezauważonym – kiedy pojawiałyśmy się na plażach, we wsiach czy miasteczkach, już po kilku sekundach dopadała nas cała zgraja. Każde z nich chciało, aby wziąć je na ręce lub chociaż przez chwilę potrzymać za dłoń.
Uważam, że wynika to z wychowania, ponieważ pracujące Malgaszki mające po ośmioro dzieci nie są w stanie poświęcić odpowiednio dużo czasu na codzienne czułości. Nie mówiąc już o ojcach pracujących od rana do nocy. Tam dzieci wychowują dzieci. Nie ukrywam, że przemieszczanie się z miejsca w miejsce czasami stawało się nawet uciążliwe, ze względu na przylepione do nas dzieciaki – choćbyśmy stanęły na rzęsach, nie dałybyśmy rady wszystkich ponosić, „zrobić wiatraczka” czy pobiegać za rękę po plaży. W Afryce trzeba mieć grubą skórę, a ja takiej nie posiadam. Kilka razy w czasie wieczornych powrotów do hotelu miałam łzy w oczach.
Podsumowując. Każdy z nas wielokrotnie słyszał tą piękną, choć prostą prawdę, aby doceniać to, co się ma. Szczerze ? W trakcie swojego pobytu na Nosy Be nie widziałam smutnego Malgasza. Na ich twarzach prawie non stop widoczny był uśmiech. Jasne, na pewno mają zmartwienia, jak my wszyscy. Jednak porównując w większości niezadowolone narody europejskie, bogaczy z wiecznie posępnymi minami, albo innych ludzi, którzy biadolą przy złamanym paznokciu lub narzekają na palącą hektolitry paliwa limuzynie – porównując ich z ludźmi, dla których ogromną radością jest kubek słodkiej wody, udany połów czy 30stokartkowy zeszyt w kratkę, myślę sobie – o ile ludzie byliby szczęśliwsi, gdyby potrafili doceniać drobne rzeczy, te przywileje, jak chociażby nauka czytania i pisania, z których możemy korzystać na co dzień, nie mówiąc już o wyborze towarów lub usług, z których możemy swobodnie przebierać 😊 Doceńmy to.
Może po prostu Afrykańczycy nie są świadomi tego co tracą, dlatego zachowują pogodę ducha ? Może mieszkańcom bogatszych kontynentów poprzewracało się w głowach przez pogoń za pieniądzem i po prostu nie zauważają już tego, co powinno stanowić fundament w życiu ?
Sztuką jest docenianie każdego dnia, umiejętność cieszenia się z małych rzeczy, dostrzeganie chwil piękna w każdym powszednim dniu. Czasami trzeba uczyć się tego latami, ale uwierzcie mi, wiem to na własnym przykładzie – warto 😊
3. NATURA I ZWIERZĘTA
Dzięki temu, że Madagaskar odłączył się wiele lat temu od Afryki kontynentalnej i pozostał w izolacji geograficznej, możemy znaleźć tu wiele endemitów, czyli gatunków roślin i zwierząt nie występujących nigdzie indziej na świecie. Około 350 gatunków gadów i ponad 6 000 gatunków roślin możliwych jest do zobaczenia wyłącznie na tej wyspie. Kameleony, żółwie mierzące ponad metr długości, czy najbardziej rozpoznawane z malgaskich zwierząt – lemury (na Madagaskarze występuje około 100 gatunków lemurów), obecne są tu na każdym kroku. Pierwszy raz w życiu widziałam również orki oraz wieloryba 😀
Jeżeli chodzi o kameleony, są one uznawane za zwierzęta fady – czyli tabu. Malgasze uważają je za zwierzęta żyjące z czarnoksiężnikami (wspominałam, że większość ludności malgaskiej wyznaje tradycyjne religie afrykańskie) i panicznie się ich boją. Kameleony są symbolem nieszczęść. Wiąże się z tym pewna anegdota 😀 W czasie picia kawy przez naszych znajomych znajdujących się pod zadaszeniem pomieszczenia hotelowego z dachu nagle spadł kameleon. Nie wiedzieli oni co z nim zrobić, więc wzięli go na ręce i zanieśli do restauracji, gdzie było najbliżej. Na widok kameleona cała obsługa zaczęła krzyczeć i lamentować, uciekła i schowała się w pokojach. Nikt nie wiedział co się dzieje, dopiero po jakimś czasie wytłumaczono nam jakie podejście do kameleonów mają Malgasze 😀 Więcej informacji o nich przytoczę w drugim wpisie, w którym będę opisywała miejsca przez nas odwiedzone.
Madagaskar to piękne, ciągnące się kilometrami piaszczyste plaże i liczne małe wysepki – udałyśmy się między innymi na Nosy Komba, Nosy Sakatia, Nosy Tanikely, czy bajeczną Nosy Iranja, która przyćmiła odwiedzone przeze mnie Malediwy – ale o tym również w następnym poście 😊
Głównym plusem tego, że Madagaskar nie jest jeszcze popularną destynacją było to, że przeważnie we wszystkich tych miejscach byłyśmy same (biorąc pod uwagę przyjezdnych), tak więc przez większość czasu mogłyśmy „sam na sam” obcować z inną kulturą, zwierzętami i nieziemskimi widokami.
Na następny wpis zapraszam za dwa tygodnie 🙂
Niesamowite widoki, niesamowite zdjecia i klimat. Czytając to wszystko miałam łzy w oczach. Ze szczęścia. To tak jakby jedno z moich podróżniczych marzeń zostalo spelnione. Cieszę się Twoim szczesciem i czytając Twego bloga mam wrażenie, że podróżuję razem z Tobą. Kocham !
Bardzo dziękuję za tak piękne słowa, dzięki nim wiem, że warto dzielić się wspomnieniami z podróży 🙂 życzę wspaniałych przygód i ciepło pozdrawiam 🙂