Wilno
Wilno jest piękne i wprost idealne na spędzenie tam słonecznego weekendu (to jedno z tych miast, w których słońce jednak „robi robotę”). W Wilnie byliśmy niecałe dwa dni – pogoda dopisała, chociaż kilka razy musieliśmy ukryć się przed kilkunastominutowym deszczem.

Stolicę Litwy odwiedziłam jeden raz, kiedy byłam dzieckiem, ale za dużo nie pamiętam z tej wizyty – a że lubię czasem wracać w miejsca, gdzie byłam, więc czemu by nie odwiedzić znowu tego pięknego miasta? 😊

Wilno to piękna starówka, kościoły … no tak, ale co poza tym utartym szlakiem wycieczkowym ? 😀 Wertowałam, szukałam, pytałam i tak o to ułożyłam swojej brygadzie dość fajny jednodniowy plan zwiedzania tego miejsca 😊

Jeżeli chodzi o nocleg, wynajęliśmy małe mieszkanko w jednej z kamienic, 15 minut spacerem od starówki (szczegóły w części pierwszej relacji).
Pierwszym punktem na naszej spokojnej trasie (pojechaliśmy w końcu, aby naładować akumulatory na maj) był baaardzo oryginalny i ciągle budzący kontrowersje mural. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć o co chodzi 😊 (mapa – Pylimo g.66)




Dzielnica Zarzecze – najbardziej oryginalna i według większości turystów – najpiękniejsza dzielnica Wilna. Jest ona domem artystów i stanowi centrum wileńskiej bohemy. W 1997 roku Zarzecze ogłosiło swoją niepodległość jako Užupio Res Publica. Zarzecze ma swoją konstytucje, hymn oraz prezydenta, jednak nie ma charakteru samostanowiącego – na jej terenie obowiązuje litewskie prawo, a dla władz miasta stanowi dodatkową atrakcję turystyczną, z którą nie próbują walczyć. Dzielnica jest piękna, jest magiczna, a detale nadają jej niesamowity charakter. Polecam, kiedy będziecie w Wilnie koniecznie musicie ją odwiedzić! 😊









Jezus Chrystus Backpacker 😀










Kryjąc się przed deszczem zaszliśmy do polecanej restauracji na pyszną kawkę i małe, megakaloryczne co nieco 😊


Prawdopodobnie najpiękniejsza ulica Starego Miasta – ulica Literacka. Na każdej ze ścian widnieje sztuka, czasem przez duże S,



a czasem … (przepraszam, ktoś nie zgubił protezy zębowej? :D)



Jeżeli chodzi o kościoły, czytałam, że warto zobaczyć dwa. Kościół św. Anny oraz sąsiedni kościół Bernardyński, który jest wybitnym osiągnięciem architektury gotyckiej. Jeżeli chodzi o wystrój, to Kościół św. Anny mnie nie urzekł, natomiast kościół Bernardynów … tak, na pewno warty jest zobaczenia (zdjęcia są z kościoła Bernardynów).










Zwiedzając miasto, pierwsze czego szukam to punkty widokowe. My odwiedziliśmy dwa – pierwszy znajdujący się przy Subaciaus apzvalgos aistele …


… oraz punkt widokowy mieszczący się na Górze Trzykrzyskiej. Bez wątpienia polecamy ten drugi – droga do niego wiedzie przez niesamowity las położony w środku miasta, a widok na Stare Miasto z góry jest piękny 😊




Podróże to jedzenie – gdzie indziej można spróbować oryginalnego chłodnika litewskiego czy cepelinów? 😊 Najbardziej polecanymi regionalnymi gastronomicznymi miejscami w Wilnie są trzy restauracje (Snekutis), które prowadzi jeden człowiek (podobno wileńska legenda) – Pan Snekutis. Polecamy, było przepysznie 😊




Świeży chleb, mięsko, owoce i warzywa możemy dostać w słynnej Hali Targowej.





Słodki znak rozpoznawczy Litwy – batony z twarogu 😊

Miejscem, które polecało wiele osób było Muzeum Iluzji 😊 Świetna zabawa i zakwasy od śmiechu gwarantowane 😀 (ceny biletów i godziny otwarcia tutaj).



Drugi dzień (a raczej przedpołudnie) w Wilnie spędziliśmy spacerując po Starym Mieście oraz delektując się słodkościami – w promieniach słońca smakowały wybornie 😊























Podsumowując – Wilno jest idealną, weekendową destynacją. Z roku na rok przybiera coraz to bardziej artystyczną, alternatywną stronę. Festiwale, koncerty, wystawy, czy kręcenie filmów (zdjęcie u dołu) – dzieje się tu naprawdę dużo. Mam nadzieje, ze udało mi się podsunąć ciekawy plan podróży po Litwie na zagospodarowanie przez Was kilku wolnych dni 😊
Pozdrawiam serdecznie 😊
